Zawody oficjalnie inaugurujące sezon 1989 do chwili obecnej (czyli do roku 2014 - przyp. autor) pozostają rekordowe pod względem terminu ich rozegrania - odbyły się już 19 marca! Wpływ na to miała przede wszystkim wyjątkowo wczesna w tamtym roku data Świąt Wielkanocnych, które przypadały na 26-27 marca. Od kilku już lat tradycją było rozgrywanie jednej z kolejek ligowych w Wielkanocny "Lany Poniedziałek", zaś Kryterium Asów (również tradycyjnie) wyznaczano na tydzień przed inauguracją rozgrywek ligowych. Stąd wynikła tak wczesna data rozegrania ósmej już edycji tego prestiżowego turnieju.
Na szczęście aura sprzyjała żużlowcom i nie tylko - wiosna w przyrodzie przyszła tym razem dość wcześnie niosąc ze sobą także odwilż polityczno-gospodarczą (ale o tym można poczytać na wielu innych stronach), a VIII Kryterium Asów było ostatnią edycją rozgrywaną "w czasach peerelowskich". Według relacji prasowych tamtej niedzieli na trybunach zasiadło około 25-27 tysięcy widzów, czyli znacznie powyżej oficjalnie wówczas podawanej pojemności stadionu bydgoskiej Polonii wynoszącej 20 tysięcy miejsc! Niestety nie dane im było oglądać na torze występów obrońcy trofeum, a zarazem jednego z głównych kandydatów do triumfu, lidera bydgoskiego klubu - Ryszard Dołomisiewicza. Wraz z Piotrem Świstem ze Stali Gorzów spędzili zimę na Antypodach, gdzie wzięli udział w serii turniejów organizowanych przez legendarnego Ivana Maugera. Niestety, planowany na 16 marca powrót opóźnił się o 3 dni - obaj żużlowcy znaleźli się w kraju dopiero w niedzielne popołudnie, gdy bydgoski turniej zmierzał ku końcowi. Nie oznacza to jednak, że zawody były nudne...
Walka o końcowe trofeum trwała do ostatnich biegów, a o końcowym zwycięstwie musiał rozstrzygnąć w wyścigu dodatkowym "bratobójczy" pojedynek liderów Unii Leszno. Roman Jankowski pokonał w nim Zenona Kasprzaka i stał się trzecim (po Andrzeju Huszczy i Wojciechu Żabiałowiczu) zawodnikiem, którego nazwisko pojawiło się na turniejowej nagrodzie po raz drugi. Warto zauważyć, że po pierwszej serii startów żaden z leszczynian nie zaliczał się do ścisłej czołówki, gdyż już w wyścigu I obaj musieli uznać wyższość bardzo szybkiego w tym biegu bydgoszczanina Jacka Gomólskiego. Chwilę później znacznie zmalały szanse innego polonisty na odegranie poważnej roli w zawodach - Zdzisław Rutecki został wykluczony za dotknięcie taśmy startowej. Wysoką dyspozycję z rozegranego kilka dni wsześniej meczu sparingowego potwierdzili natomiast Ryszard Franczyszyn, Krzysztof Okupski i Waldemar Cieślewicz.
W 2 serii startów żadnemu ze zwycięzców nie udało się jednak powtórzyć swojego wyczynu, a o największym pechu mógł mówić Franczyszyn, któremu usterka łańcuszka rozrządu nie pozwoliła ruszyć spod taśmy startowej. W dalszej części zawodów trwała "korespondencyjna" walka w czołówce - na każdą wygraną reprezentanta Stali Gorzów rywale z Leszna również odpowiadali "trójkami" dokładanymi do własnego dorobku. Ostatecznie, mimo iż popularny "Franek" kolejne swoje wyścigi pewnie wygrał (pokonując między innymi w wyścigu XI Jankowskiego), nie udało mu się odrobić "oczek" straconych wskutek wspomnianego defektu. Zgromadził łącznie 12 punktów. Był także autorem najlepszego czasu dnia. Pozwoliło mu to jednak stanąć tylko na najniższym stopniu podium, gdyż w końcówce zawodów leszczynianie punktów już nie pogubili.
Wyraźnie z tonu spuścili natomiast reprezentanci miejscowej Polonii, którzy od X wyścigu do końca turnieju nie potrafili już odnieść ani jednego indywidualnego zwycięstwa. W rezultacie, ku niezadowoleniu bydgoskich kibiców, ich pupile zanotowali najgorszy występ drużynowy w dotychczasowej historii Kryterium Asów. Najlepszy z polonistów, Gomólski, zajął dopiero 7 miejsce i był jedynym reprezentantem Polonii w czołowej "ósemce" zawodów. Tak słabo gospodarze nie wypadli nigdy wcześniej, ani później.
Bardzo interesujący był pierwszy z wyścigów dodatkowych, w którym zawodnicy walczyli "tylko" o miejsca 5-8 i symboliczne nagrody rzeczowe. Po starcie prowadzenie objął Gomólski, ale rywale nie zamierzali odpuszczać i na dystansie minęli go najpierw Wojciech Załuski, a później także Andrzej Huszcza. W ostatnim, XXII wyścigu dnia, w walce o zwycięstwo w całym turnieju lepszym refleksem na starcie popisał się Jankowski, który pomknął po zwycięstwo nie dając szans Kasprzakowi.